sobota, 8 lipca 2017

"How many year's past...?"



Wczoraj miałam niespodziewaną okazję po 9 latach uciąć sobie pogawędkę z dawno niesłyszanym i nie widzianym byłym sąsiadem z czasów mojego bytowania na wyspie. Jest to uroczy Pan obdarzony dużą empatią, rzadkim społecznym człowieczeństwem a jak na Irlandczyka grubo po 50-tce też i bardzo szeroko pojmującym rzeczywistość. Zawsze lubiłam z nim rozmawiać, bo wiele te rozmowy wnosiły np w mój system wartości, dlatego bardzo mnie zaskoczył lecz przede wszystkim ucieszył, jego wczorajszy do mnie odzew.
Gość pracujac w ochronie, interesuje się wszystkim i niczym. Ot, zwykły niezwykły człowiek, tak zwyczaj miałam go nazywać.

Prócz wiadomych tematów z serii co tam, jak tam i prawie wyrycznych przeze mnie tęsknot za moją ukochaną zieloną ziemią, pojawiła się też ciekawa dyskusja o stanie doczesnym i otóż to.
Zaczęło się od tego, że choć Garry nie lubi Trumpa, to jest to jednak wybór ludzi i trzeba go uszanować. Poprawiłam go, że do końca to nie jest tak, bo ponad 2 mln osób więcej głosowało na Hillary. Rozmawialiśmy też na temat Brexitu - gdzie wspólnie doszliśmy do wniosku, że cała kampania "pro" oparta została na kłamstwie, gdzie wykorzystano sentymentalne i nosrtalgiczne - czyli nieprawdziwe - wizje Wielkiej Brytanii sprzed UE. Potem przeszliśmy na kolejny temat, że UE padnie, bo stała się zbyt technokratyczna. Odcięła się od ludzi, zwykłych zjadaczy chleba. Ponadto czują oni, że nie mają wpływu na to, co dzieje się w Brukseli. Gdy wspomniałam, że są wybory do PE, to stwierdził, że ludzie nie maja kontaktu z tymi przedstawicielami. Oni także jakoś niespecjalnie angażują się w sprawy kraju, który reprezentują. Ponadto zasugerował - i to jest ciekawa opcja - by prezydent EU był wybierany w wyborach bezposrednich. Ludzie wtedy czuliby jakąś łączność między swoim miejscem/krajem a Brukselą.
Kolejna część tej rozmowy była już dla mnie jako Polki bardziej smutna. Powiedział, że Polska i inne kraje z naszego regionu są niezwykle nieodpowiedzialne pokazujac właściwie środkowy palec innym krajom z UE w sprawie uchodzców. Jego słowa: "Tak nie można! Tak nie robi Państwo demokratyczne -ponoć. Nie zostawia sie innych samych sobie z takim problemem jeśli się jest częścią grupy i ten problem dotyczy każdego członka tej grupy." Stwierdził, że po tym co słyszy na temat działań Polski uważa, że jako kraj nie dorośliśmy do miana kraju demokratycznego czy bycia w UE. Zostaliśmy przyjęci zbyt szybko, nie mieliśmy czasu przejść całej edukacji demokracji. Stwierdził, że nam bliżej do Rosjan, którzy słyną z rasizmu, niż do ludzi z nacji zachodnich. Wreszcie zapytał czy to prawda, że gdy się jest w Polsce i mówi się nie po polsku to można teraz dostać bicie na ulicy. Bo tak mu powiedział kolega z pracy (Irlandczyk).

Tak to Polska wstala z kolan, że wszędzie teraz - nawet zwykli ludzie, w żaden sposób niezwiazani z polityka polską, słyszą o rasizmie i ksenofobii katolickiej Polski. Nie wspominając już o braku tolerancji i homofobizmie. Wstydziłam się. I to bardzo. Bo co mam odpowiedzieć na jego pytania? Gdybym im zaprzeczyła, skłamałabym. Garry ma swoje rację i ewidentnie u mnie szukal poparcia swoich wypowiedzi lub też czekał na konkretne argumenty, którymi mogłabym wpłynąć na zmianę jego zdania. Odnośnie sytuacji uchodźców naprawdę rozumiem jego bulwers, lecz niestety w obecnej sytuacji nie popieram otwarcia granicy dla uchodźców i tej formy niesienia im "pomocy". Niezręcznie mi, ponieważ oboje wiedzieliśmy, że sama przecież kiedyś byłam emigrantką przybywającą do Irlandii. Lecz wyraźnie starałam się podkreślić tego różnice, że ani ja ani nikt z mojej nacji nikomu nie zagrażaliśmy nieprzewidzianym wylotem w powietrze z wielkim BUM! z powódek religijno-fanatycznych czy jakkolwiek innych itd.

Pamiętam jak te 12 lat temu przyleciałam do Irlandii z zamiarem osiedlenia się tam. Miałam wiarę, determinację i marzenia. Byłam tam obca ale czułam się szczęśliwa, bo nikt nie dał mi odczuć, że jestem gorsza. Fakt, że niektórym czasem, to trzeba było Polskę na mapie pokazywać a jak już ktoś coś słyszał to jedynie to, że białe niedźwiedzie chodzą u nas po ulicach. Ale każdy oceniał mnie przez to jakim jestem człowiekiem. Doceniano to jak ciężko i uczciwie pracuję. Byłam wdzięczna za wszystko co pozwalało mi móc żyć tam i czuć się akceptowana. A przede wszystkim, starałam się dostosować do panujących tam przepisów prawa, zwyczajów czy kultury społecznej, miejsca gdzie ktoś daję mi dom a nie rządzić i narzucać się ze swoim "ja". Dlatego to skąd pochodzę nie było wówczas istotne.

Dziś mamy już smierdzącą metkę doszytą przez ustruj polityczny z jakiego się wywodzimy a o którym niestety głośno na całym świecie przez jego ratujący iracjonalizm. Z punktu obserwatora, to co sie dzieję u nas bywa śmieszne albo godne pogardy. I ja czy moi rodacy jesteśmy teraz postrzegani z góry, przez pryzmat jakości kraju i rządów w nim panunacych. Naprawdę fatalnie się z tym czuję, co pokazała mi ta rozmowa z Garrym.

Jesli o takie dobre zmiany, lepszy sort i sukcesy zachodnie chodziło PISowi, to wyrobili norme na nastepne kilka pokoleń.

I tylko Polski i wielu dobrych ludzi szkoda :-(